Sandacz to gatunek ryby, który uwielbiany jest przez wędkarzy. Mimo, że hol nie jest bardzo emocjonujący, to czekając na ten „pstryk”, można spędzić cały dzień na wodzie. Chyba już wyrosłem z bardzo wczesnego wstawania oraz spędzania całych nocy na łowisku (co nie zmienia faktu, że kiedy trzeba, to spędzę nockę nad wodą oraz wstanę bardzo wcześnie, by być pierwszy na łowisku). Jesień sprawia, że dzień jest coraz krótszy, a zmrok zapada bardzo szybko. Planuję więc swój dzień tak, by zachód słońca też spędzić nad wodą. Przed zmrokiem próbuje złowić klenia lub okonia, a gdy jest już szarawo, zmieniam przynętę na większą. Mętnookie właśnie ten moment wykorzystują, by wyjść na stołówkę. Dobrze dobrane miejsce oraz przynęta to gwarancja sukcesu. Ostatnio postawiłem na standardową gumę, ale z bardzo delikatnym obciążeniem. Łowienie gumą pozwoliło mi sprawdzić większe partie wody, bo gumą również możemy łowić w toni. Przynętę po opadnięciu na dno podbijałem, nie pozwalając jej ponownie dotknąć dna. Technika ta pozwala sprawdzać różne partie wody, a brania nie można pomylić z niczym innym.
Zaraz po zmroku, zarzucając na podwodny blat po drugim podbiciu, poczułem mocne szarpnięcie. Zacięcie i zaczął się hol. Czułem, jak ryba bije głową w różne strony, dokręciłem więc hamulec i delektowałem się pracą kija – 2,75 metrowe wędzisko pięknie się uginało. Gdy rybę miałem już prawie pod nogami, odkręciłem lekko hamulec, bo wiedziałem, że ryba będzie chciała „odejść”. Szybkie, pewne podebranie i moje zdziwienie, bo ryba na początku nie wydawała się duża, ale podnosząc ją już wiedziałem, że jest mocno nabita. Kawał ryby – miarka pokazała 79 cm, co stanowi mój nowy rekord sandacza, który poprawiłem w tym roku dwa razy, – a sezon sandaczowy można powiedzieć, że dopiero się rozkręca 🙂
Po szybkiej sesji zdjęciowej, wypuszczenie ryby. Oddałem jeszcze kilka rzutów i koniec wędkowania na dziś.
Tego dnia nad wodą spędziłem niecałe 2 godziny. Złowiłem łącznie 4 okonie, malutkiego szczupaka i sandacza. Jak żona pozwoli to, dziś też wyskoczę. Na dwie godzinki 🙂 – no może ciut dłużej…

Wieczorny sandacz