fbpx

Lubię Ryby

Blog dla pasjonatów wędkarstwa

Krótki wypad na irlandzkie pstrągi z miasta Cong.

Urokliwe, niezwykle klimatyczne, zielone – w życiu nie udziałem tyle odcieni zielonego, nieco senne, z kamiennymi murkami i gromadkami owiec na polach wokół – tak w skrócie można scharakteryzować irlandzkie turystyczne miasteczko Cong w hrabstwie Mayo, gdzie kręcono film „The Quiet Man”, a do którego na początku kwietnia przywiało mnie na kilka dni na pstrągi.

Co prawda wybitnym pstrągarzem nie jestem, ale dzięki namowom dwóch kumpli: Marcina i Kacpra, których od dawna już ciągnęło na irlandzkie wody, zdecydowałem się na kilkudniowy wypad pod skrzydłami przewodnika Dawida…

Dwie walizki sprzętu, a jaki efekt?

Marcin ogarnął tani lot, w dwie walizki spakowaliśmy sprzęt wędkarski, którego było niemało i w drogę…Nie wiedzieliśmy, co nas czeka i czego się spodziewać, woleliśmy być przygotowani na każdą ewentualność. W bagażu znalazła się więc plecionka 0,12, mocny fluorokarbon o grubości 0,32 mm, wędziska sandaczowe do 21 gram oraz przynęty: duże i małe twiche (10-12 cm), libra lures, mała złota joda z pracowni Andrzeja Lipińskiego.

Irlandia przywitała nas lekkim deszczykiem, ale też całkiem ciepłą – jak na tutejszy klimat aurą i mimo, że słońca było jak na lekarstwo, łowienie w takich warunkach okazało się całkiem przyjemne. 

Sama miejscówka to dwa duże, retencyjne jeziora, połączone siecią kanałów, tworzących potoki górskie – idealne warunki dla pstrąga oraz hodowli łososi. Z tego, co zdołałem się dowiedzieć i zaobserwować, miejscowi łowią głównie na robaka, ale zdecydowanie przestrzegają przepisów i limitów. Nie ma śmieci, wyrzuconych puszek, butelek, jest przyjemnie, malowniczo i czysto. Mieszkańcy Cong są rozmowni, chętnie pokazują swoje okolice, a do tego są bardzo gościnni!

Na tym krótkim wyjeździe przekonaliśmy się, że wczesna wiosna to niekoniecznie dobry czas na aktywne łowienie pstrągów. Wyboru nie było – początek kwietnia to był jedyny możliwy czas, w którym mogliśmy pozwolić sobie wszyscy na ten kilkudniowy wypad, ale teraz już wiem, że zdecydowanie lepiej planować taki wyjazd na końcówkę kwietnia lub początek maja. Za to czystość wody jest taka, że aż zapiera dech. 

Trafiliśmy na wysoką, powodziową wodę o niskiej temperaturze, a to z kolei wpłynęło na małą aktywność ryb, które cieżko było sprowokować do brania. Co do samej techniki łowienia, łowiliśmy głównie na librę i nawet małe, 12 centymetrowe pstrągi łapały 15 centymetrową gumę. Dobrą robotę zrobiła złota joda od Lipińskiego, bardzo sprawdziły się nam też obrotówki – must have każdego szanującego się wędkarza. W wodzie widzieliśmy głównie pstrągi i łososie, kilka sztuk udało się wytargać i po pamiątkowej fotce wróciły do wody.

Łowienie w samym Cong to głównie miejscówki w centrum miasteczka lub w rozległym parku – żeby go przejść, trzeba naprawdę sporo czasu, a malownicze widoki i przepiękna przyroda wokół, naprawdę cieszyły oko. Nie mówiąc o tym, jak bardzo cieszyło nas bliskie sąsiedztwo pubów, w których rano jedliśmy typowe irlandzkie śniadanie, a wieczorem kosztowaliśmy wyśmienitego irlandzkiego piwa i whiskey.

Czy wrócę do Irlandii na ponowne łowienie? Tego nie wykluczam, choć przyznam, że raczej celuję w cieplejsze rejony, bo choć pogoda nam sprzyjała, wolę łagodniejsze klimaty. Niemniej była to fajna przygoda w dobrym towarzystwie, w fajnych okolicach, czyli totalny, kilkudniowy reset od rzeczywistości, co każdemu z Was polecam!

Pozdrawiam znad szklaneczki Jamesona i już myślę o kolejnym kierunku na kilkudniowe połowienie.

Krótki wypad na irlandzkie pstrągi z miasta Cong.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewiń na górę